PiS: powrót do finansowania budżetowego Jak wynika z najnowszych sondaży przedwyborczych, Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy wyprzedziło prowadzącą dotąd Platformę Obywatelską. Warto więc przyjrzeć się propozycjom wyborczym PiS dotyczącym ochrony zdrowia, tym bardziej, że zasadniczo różnią się od zapatrywań na gospodarkę prezentowanych przez PO, najprawdopodobniej koalicjanta w nowym rządzie. Dr Jacek A. Piątkiewicz, doradca PiS, przedstawia w rozmowie z Anną Gwozdowską zarys zmian w ochronie zdrowia, za którymi opowiada się PiS. J.A. Piątkiewicz brał udział w przygotowaniach programu PiS także przed wyborami w 2001 roku. Byt wiceministrem zdrowia w rządzie AWS, a w latach 1999-2002 członkiem Komitetu Regionalnego WHO w Europie. - W jakim systemie powinna działać ochrona zdrowia w Polsce? - Proponujemy zwiększenie poziomu finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych i powrót do finansowania budżetowego. Zakładamy, że w ciągu dwóch, trzech lat będziemy na ochronę zdrowia wydawać ze środków publicznych 6 proc. PKB. W tej chwili wydajemy 3,9 proc. PKB. W proponowanym przez nas systemie rozdział środków na ochronę zdrowia będzie oparty na prawie budżetowym. Podstawowym płatnikiem stanie się wojewoda. W systemie nie będzie rewolucji, ponieważ wojewodowie przejmą dotychczasowe oddziały NFZ. Przy okazji znikną koszty związane z dwoma pośrednikami - ZUS i KRUS. Dodatkowo zmniejszy się o około 30 proc. liczba urzędników obsługujących obecnie NFZ. Przewidujemy wprowadzenie trzyletnich, aneksowanych umów jako kontraktów zasadniczych, co również wpłynie na obniżenie kosztów administracyjnych. Wprowadzimy częściowe budżetowanie szpitali, co zmniejszy m.in. zakres kontraktowania. W podstawowej opiece zdrowotnej nie planujemy większych zmian, ponieważ została ona w znacznym stopniu sprywatyzowana, podobnie zresztą specjalistyka ambulatoryjna. Generalnie nie odchodzimy więc od systemu zawierania umów. Pozostaje tylko kwestia rozliczeń. Ponieważ finansowanie specjalistyki ambulatoryjnej za świadczenie wydaje się powodować spore ograniczenia w dostępie, myślimy o systemie mieszanym (opłata kapitacyjna plus oplata za świadczenie). Oczywiście nie będzie to możliwe np. w lecznictwie odwykowym. - Czy zmieni się zakres świadczeń gwarantowanych ? - Przewidujemy znaczny wzrost finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych, ale nie planujemy rozszerzenia zakresu świadczeń gwarantowanych. Dziś nie mogę powiedzieć, czy koszyk świadczeń gwarantowanych się zmniejszy. Na początku będzie z grubsza podobny do tego, który już funkcjonuje. Będziemy raczej chcieli przyspieszyć wykonywanie świadczeń, czyli zmniejszyć kolejki. Na poziomie finansowania w drodze umów przewidujemy dopływ środków o charakterze motywacyjnym, po to aby nie dochodziło do sytuacji, w których przez dwa miesiące w roku lekarz specjalista nie udziela świadczeń, ponieważ nie dostanie za nie pieniędzy. - Czy w proponowanym przez PiS systemie znajdzie się miejsce na ubezpieczenia? - Ubezpieczenia zostaną wprowadzone nie tyle jako uzupełnienie systemu budżetowego, ale jako równoległe, dodatkowo funkcjonujące zasady finansowania świadczeń zdrowotnych. Jesteśmy przekonani, że każde takie ubezpieczenie zmniejsza obciążenie budżetu. Przewidujemy dwa typy ubezpieczeń: dodatkowe i alternatywne. Ubezpieczenia dodatkowe, które obejmują procedury pozostające poza pakietem świadczeń gwarantowanych, już istnieją, ale sądzę, że powinny zostać rozbudowane. Ubezpieczenia alternatywne w systemie budżetowym to oczywiście dodatkowe obciążenie dla ubezpieczającego się. Będą mogły funkcjonować pod warunkiem, że zostaną wprowadzone pewne ulgi podatkowe dla ubezpieczających się. Szacujemy, że z ubezpieczeń dodatkowych i alternatywnych skorzysta 5-10 proc. obywateli. - Jak uzdrowić sytuację finansową publicznych szpitali? - To jest oczywiście największy problem. Przyjmujemy, że podstawową sprawą będzie stworzenie sieci szpitali publicznych, w której będą one miały gwarancję funkcjonowania. Nie potrafię jeszcze powiedzieć, ile szpitali znajdzie się w sieci. Osobiście jestem za koncepcją ich restrukturyzacji, a więc nie likwidacji. Mam na myśli szczególnie zakłady opieki przewlekłej, których w Polsce mamy nadal duży niedobór. Natomiast liczba szpitali \"ostrych\", czyli tych, które stanowią podstawowe miejsce opieki stacjonarnej, powinna zostać nieco zmniejszona, szczególnie na zachodzie kraju, głównie z powodu braku równomierności w ich dotychczasowej lokalizacji. Jednak dużych ruchów nie przewidujemy, ponieważ mieścimy się, jeśli chodzi o liczbę łóżek szpitalnych przypadających na mieszkańca, w średniej europejskiej. Nie mamy też nic przeciwko prywatyzacji szpitali, ale tych poza siecią. - Na czym polegałaby restrukturyzacja w szpitalach? - Polegałaby na przeprofilowaniu zatrudnienia i metod postępowania w kierunku działalności opiekuńczo-leczniczej. Zmiany dotyczyłyby tej części łóżek \"ostrych\", których jest zbyt wiele w stosunku do potrzeb. Nie można też zapominać, że w sytuacji, kiedy wprowadzamy sieć szpitali, jednocześnie planujemy zapotrzebowanie na konkretne usługi, co też jest elementem procesu restrukturyzacji. Chcemy także częściowo powrócić do budżetowania szpitali w sieci. Szpital miałby gwarancję finansowania na pewnym poziomie. - Czy ostatnio przyjęta przez Sejm ustawa oddłużeniowa ułatwi sytuację nowego rządu? - To będzie raczej kolejny problem na starcie nowego rządu, ponieważ przegłosowana ustawa wprowadza utrudnioną procedurę dojścia do decyzji o umorzeniu i uzyskaniu pożyczki, i nierówno traktuje dostęp do pożyczki. Pożyczkę mogą dostać tylko te zakłady, które spełnią odpowiednie warunki i które są zadłużone wobec pracowników. Inne typy zadłużenia nie wchodzą w grę. Co prawda, istnieje wentyl w postaci możliwości uzyskania dotacji, ale środki na dotacje stanowią 5 proc. sumy przeznaczonej na pożyczki. Tymczasem zgodnie z naszym projektem rozszerzono by zakres dostępu do pożyczki także na tych, którzy już uregulowali zobowiązania wobec pracowników, a mieli przede wszystkim zobowiązania cywilnoprawne. Przewidywaliśmy, że za pomocą tych środków obniżymy zadłużenie szpitali na poziomie 30-40 proc. To oczywiście nie załatwia całości sprawy. Co do reszty zobowiązań, przewidujemy po prostu wzrost nakładów publicznych na ochronę zdrowia. - Nie obawia się pan, że dyrektorzy zadłużonych placówek, którzy po raz kolejny otrzymają publiczną pomoc, poczują się trochę bezkarni? - To będzie zależało od odpowiedniego nadzoru. Jako wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia w Radzie Warszawy mam okazję przyglądać się szpitalom. Miasto zaczęło je finansować na niespotykanym dotąd poziomie. Równocześnie Biuro Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta wprowadziło monitoring wydatkowania tych środków. Moim zdaniem, już widać dyscyplinujące efekty tego monitoringu. Na pewno w skali całego kraju niezbędne jest zwiększenie obecnego poziomu nadzoru. - Jak ocenia pan współpłacenie? - To trudny problem. Na początek nie przewidujemy rozszerzania współpłacenie, choć niewątpliwie jest elementem dyscyplinującym świadczeniobiorców. W przyszłości nie wykluczamy jego rozszerzenia na szpitale i świadczenia ambulatoryjne. - Czy uda się pogodzić różnice dotyczące zmian w ochronie zdrowia, które występują pomiędzy PiS i PO? - Aby komentować różnice, musiałbym wiedzieć, jaki jest program PO. Jeśli PO będzie się upierać przy systemie ubezpieczeniowym, to będziemy rozmawiać. Chociaż nie sądzę, że powinno się przywiązywać wielką wagę do sposobu gromadzenia pieniędzy. Ważne jest to, jak się je wydaje. W każdym razie myślę, że na wprowadzenie zmian mamy czas do 1 stycznia 2007 roku. Puls Medycyny z dnia: 2005-05-04