Dzięki akcji kurii lubelskiej, już prawie 600 osób z Lubelszczyzny zdecydowało się oddać swoje organy po śmierci do przeszczepów. Może właśnie dzięki takim ludziom 12-letni Mateusz Grzywacz z Międzyrzeca Podlaskiego odzyska normalne życie.Jeszcze kilka tygodni temu Mateusz miał tylko dobre myśli. - Już niedługo będę zdrowy i znowu będę chodził do szkoły - mówił z uśmiechem.Po tym, jak rok temu u Mateusza wykryto niewydolność nerek, jego stan pogarszał się z dnia na dzień. - Synek stracił przytomność. Myśleliśmy, że zbliża się koniec - opowiada Mirosław Grzywacz. - Trzeba było działać. Nie mogliśmy czekać na swoją kolejkę w Centralnym Rejestrze Biorców. Dlatego postanowiłem zostać dawcą.Pan Mirosław zaczął robić badania i powoli przygotowywał się do operacji. Ostatnim etapem było badanie w Warszawie. - Tam moje nadzieje zostały pogrzebane. Okazało się, że mam kamienie. Moje nerki nie mogą być przeszczepione synowi - mówi zrozpaczony.Dziś stan Mateusza jest ciężki. Co pewien czas występuje wysoka gorączka, chłopczyk traci przytomność. Dlatego większość czasu spędza w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Lublinie na leczeniu, badaniach i dializowaniu. - Teraz pozostaje nam tylko czekać na przeszczep nerki od kogoś innego. Ile? W Centralnym Rejestrze Biorców jest wielu potrzebujących, więc zapewne długo. Oby tylko nie było za późno - dodaje tata Mateusza.Jak informują lekarze z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego "Poltransplant", takich dzieci i dorosłych jak Mateusz są tysiące. Wszyscy oczekują na narząd, który pozwoli im normalnie żyć. Z myślą o nich lubelska kuria rozpoczęła wśród wiernych akcję zbierania deklaracji oddawania organów do przeszczepów po śmierci. W jej wyniku do kurii wpłynęło już około 600 zgłoszeń. Później trafią one do Centralnego Rejestru w Warszawie. - Ludzie sami pytają o deklaracje. Chętnych nie brakuje - przyznają księża z lubelskich parafii.Zdaniem lekarzy deklaracje mają wymiar moralny, gdyż według prawa polskiego nie trzeba pytać rodziny o zgodę na pobranie organów zmarłego. Zazwyczaj jednak to robią. Narządy od osoby zmarłej można pobrać, kiedy zostały już wyczerpane wszystkie możliwości leczeniai u której stwierdzono komisyjnie śmierć mózgową.- Jeśli dawca prowadził zdrowy tryb życia, ma odpowiednią grupę krwi, to wtedy może uratować życie pięciu, a nawet ośmiu osób - wylicza dr hab. Sławomir Rudzki, specjalista transplantologii z Państwowego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie, w którym dokonywane są przeszczepy. - Możemy przeszczepić serce, trzustkę, nerki, wątrobę, płuca. Nie ulega wątpliwości, że przeszczepy są szansą na życie.
Wybór należy do ciebieKażdy, kto chce, aby po śmierci pobrano jego narządy, może pobrać "deklarację ofiarowania" w swojej parafii. Może też sam napisać oświadczenie, w którym określi swoją wolę. Jeśli ktoś tego sobie nie życzy, musi to wyraźnie zaznaczyć, dzwoniąc do "Poltransplantu". Może też nosić przy sobie karteczkę z informacją, że nie zgadza się na pobranie narządów po śmierci.Arleta Kubicka17. Lipca 2005 20:52(
www.dziennikwschodni.pl)