Setki osób zapłaciły za bezwartościowe badania naczyń krwionośnych prowadzone przez prywatną firmę. Lekarze ze szpitala przy al. Kraśnickiej na własną rękę rozpoczęli śledztwo w tej sprawie. Teczkę z zebranymi dokumentami zamierzają przekazać prokuraturzeBadania w całym województwie wykonuje firma Vitamed z Białegostoku. Badanie dopplerowskie stanu naczyń krwionośnych - zdaniem lekarzy - jest wprowadzaniem pacjentów w błąd. Zawiadomili już Lubelską Izbę Lekarską.Dowodów jest kilka. Przede wszystkim wyniki badań. - One oszukują pacjentów. Żeby postawić diagnozę, trzeba mieć uprawnienia. Tymczasem pod wynikiem podpisuje się technik elektroradiolog. Kto mu dał uprawnienia do rozpoznania wyniku, do oceny objawów? To może wyłącznie lekarz - oburza się jeden z chirurgów naczyniowych ze szpitala przy al. Kraśnickiej, gdzie trafiła pani Marianna. Kobieta była na badaniach naczyń Vitamedu. - Wszystko trwało może ze dwie minuty. Gdy stałam, pani przyłożyła mi do szyi takie urządzenie, które wyglądało jak skrzynka z czujnikiem, a po chwili dostałam wynik - opowiada \"Gazecie\". Gdy lekarz w szpitalu powiedział, że badanie było niepotrzebne i niedokładne, była zaskoczona.- Mamy setki takich pacjentów. Są przekonani, że zostali kompleksowo przebadani. Nie zdają sobie sprawy, że aby badanie było miarodajne, rzetelne, potrzebne jest USG. Sprzęt do tego kosztuje od 200 do 500 tys. zł. Urządzenie, którym Vitamed bada pacjentów, jest przestarzałe. To samo można stwierdzić gołym okiem. To nieporozumienie, szamanizm, który może zaszkodzić ludziom - uważają lekarze ze szpitala przy al. Kraśnickiej.Vitamed jeździ od gminy do gminy. Najpierw zapowiada swój przyjazd i zaprasza mieszkańców na badanie, które kosztuje 30 zł. Wszystko odbywa się w ciągu jednego dnia w niepublicznych przychodniach w gabinetach lekarzy rodzinnych. Nieoficjalnie mówi się, że dostają 5 zł od pacjenta. W ten sposób firma działa na Lubelszczyźnie od pół roku. - Nam nic za to nie płacili - broni się Renata Hapońska, kierownik przychodni Familmed przy ul. Tymiankowej w Lublinie, gdzie tydzień temu przyjmowała białostocka firma. Dlaczego zgodziła się, by jej pacjenci badali się w Vitamedzie? - Pacjenci sami się chcieli badać, nikt ich do tego nie zmuszał. Przy badaniu obecny był chirurg naczyniowy - zapewnia. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć na pytanie, w którym szpitalu ten specjalista przyjmuje.Firma zapewnia, że działa zgodnie z prawem. - Mamy wszystkie potrzebne certyfikaty. Sprzęt, którym się posługujemy, jest polski i sprawny. W szpitalach był wykorzystywany do 2004 roku. Poza tym my do tych badań nikogo nie przymuszamy, a lekarze chcą nas po prostu stąd wykurzyć - tłumaczy Cezary Rokicki, właściciel Vitamedu. Nie chce powiedzieć, jakie wynagrodzenie otrzymują lekarze rodzinni, u których odbywają się masowe badania. - Czasem im płacę, czasem nie. Nie powiem ile, bo to nasza sprawa. Ale jest to tylko forma wdzięczności za użyczenie gabinetu. A Ewa Łuniewska, koordynator badań na terenie województwa lubelskiego, zaznacza: - My nie leczymy, wykonujemy tylko badania wstępne do dalszej diagnostyki.Andrzej Ciołko, przewodniczący Lubelskiej Izby Lekarskiej. - Jeżeli doszło do narażenia zdrowia ludzi, którym pokazano niewiarygodne badania, to poinformuję o tym prokuraturę - zapowiada. Dziś ma zapoznać się z dokumentami zgromadzonymi przez lekarzy szpitala przy al. Kraśnickiej.Dla Gazety dr hab. Jacek Wroński, konsultant wojewódzki ds. chirurgii naczyń - To zwykłe naciąganie ludzi. Pacjenci, którzy przychodzą do mnie, pokazują mi bezwartościowe wyniki badań. Bezwartościowe, bo na ich podstawie prawie nic nie da się powiedzieć o stanie zdrowia, są robione archaicznym sprzętem, nieprzydatnym przy ocenie stanu zdrowia chorego. Najgorsze, że te badania mają miejsce w poradniach i przychodniach, do których pacjenci mają zaufanie. Nie rozumiem, dlaczego kierownicy tych placówek w ogóle zgadzają się na to, by taka niewiarygodna firma naciągała ich pacjentów.Co to jest doppler? Badanie dopplerowskie ocenia przepływ krwi w naczyniach tętniczych i żylnych. Wykrywa wszelkie przeszkody, które napotyka krew, na przykład skrzepy. Tomasz Nieśpiał, Daniel LenartTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA