Resort zdrowia wydaje rocznie ponad milion złotych na bilety lotnicze. - My musimy latać, choć tego nie lubimy - mówią urzędnicy ministerstwa Pracujący w Ministerstwie Zdrowia podróżują sprawnie i szybko. Nie lubią tracić czasu. Zostawiają w garażach służbowe samochody i przesiadają się do samolotów. Resort rozstrzygnął właśnie przetarg na dostarczenie biletów lotniczych do wykorzystania przez urzędników. Za ponad milion złotych dostanie 740 biletów na przeloty zagraniczne. To sporo, bo aby wykorzystać całą pulę, urzędnicy muszą latać średnio dwa razy dziennie. Po co taka liczba biletów? - Musimy spotykać się ze swoimi europejskimi partnerami i dyskutować na temat służby zdrowia. Przecież nie jesteśmy dżunglą - wyjaśnia Paweł Trzciński, rzecznik resortu. Oficjalnie delegacje z resortu zdrowia razem z ekspertami podróżują do Brukseli i innych krajów Unii Europejskiej. I to nie byle jak - wyłącznie w klasie biznesowej. Pracownicy biur podróży przyznają jednak, że za taką sumę można zorganizować loty nie tylko do Belgii, ale i w bardziej egzotyczne rejony Starego Kontynentu. - Można by kupić codziennie jeden bilet na Kretę czy Majorkę. I jeszcze zostanie - oblicza Maria Baumgartner z biura podróży Tui. - Faktycznie, urzędnicy mogą polecieć za te pieniądze wszędzie, ale my nie wnikamy, gdzie latają. To tajemnica - przyznaje jeden z pracowników warszawskiego biura podróży Furnal Travel International, które prawdopodobnie będzie dostarczało bilety ministerstwu.A jeszcze niedawno, w rządzie Leszka Millera, o takiej ilości lotów urzędnicy mogli tylko pomarzyć. Na przeloty zagraniczne wydawało się o jedną czwartą mniej. W rządzie Jerzego Buzka mniej nawet o połowę. - I dlatego prawie nic nie załatwili, bo za mało bywali w Brukseli. My to zmienimy - zapewnia Paweł Trzciński. Czy jednak to nie za dużo? Lekarze i opozycja twierdzą, że resort nieco przeholował. - Taniej jest zatrudnić kogoś na miejscu, w Brukseli, ale w końcu mamy tanie państwo - mówi z ironią Julia Pitera, posłanka PO. - Lepiej by było, gdyby minister dał te pieniądze na bieżący wykup leków, a nie na latanie po świecie. Na co to komu? - denerwuje się Artur Flejterski ze szpitala rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim, zadłużonego na prawie 20 mln zł.Tymczasem Jarosław Pinkas, wiceminister zdrowia, nie widzi w tym nic złego. Lata, bo musi, ale podróże samolotem to dla niego żadna przyjemność. - Loty są strasznie męczące. Rano wylot, wieczorem powrót i ciężka praca. To wcale tak pięknie nie wygląda, jak się na ogół myśli - mówi.Ile wydają inne ministerstwa Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi - na bilety lotnicze wydaje średnio pół miliona złotych Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - podobnie ok. połowy miliona Ministerstwo Spraw Zagranicznych - ponad 1,5 miliona Łukasz AntkiewiczTekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA