Wczoraj (30-12-2014), Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz zwołał kolejną konferencję prasową, podczas której kontynuował swój plan dyskredytowania liderów Porozumienia Zielonogórskiego oraz cytował pojedyncze zdania wybrane z dokumentów związanych z prowadzonymi negocjacjami.
Dokument 1. - List Wiceprezes FPZ Teresy Dobrzańskiej-Pielichowskiej z 20 listopada 2014 roku.
Minister Arłukowicz usiłując dyskredytować świadczeniodawców należących do Porozumienia Zielonogórskiego zarzucił, iż w ww. piśmie zażądali oni zmianę tzw. wskaźnika onkologicznego z 1:15 na 1:50. Nie wspomniał jednak powodów takiej propozycji. Tymczasem cały tekst brzmiał następująco: Odnosząc się do przesłanego projektu Federacja zgłasza, że: 1. Zaproponowane rozwiązania budzą wątpliwości, czy możliwe jest policzenie wskaźnika przed upływem 14 miesięcy obowiązywania pakietu. 2. W związku z brakiem pilotażu, brakiem realnego ocenienia możliwości diagnostycznych w AOS i szpitalach ustalenie wskaźnika na docelowym poziomie już od początku obowiązywania „szybkiej ścieżki onkologicznej” jest błędem, dlatego też Federacja proponuje wprowadzenia kroczącego minimalnego wskaźnika rozpoznawania nowotworów: - w 2015 roku 1:50; - w 2016 roku 1:45; w 2017 roku 1:40 itd. aż do uzyskania zamierzonego wskaźnika 1:15 lub innego zmodyfikowanego przez nowelizację rozporządzenia po analizie danych z pierwszych lat obowiązywania rozporządzenia.
Minister nie wspomniał także dziennikarzom o restrykcjach czekających lekarzy, którzy z obawy przed potencjalnymi odszkodowaniami mogliby skierować na badania onkologiczne pacjentów, u których nie wykrytoby raka.
Dokument 2. - List z dnia 9 grudnia 2014 roku Wiceprezesa Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych Marka Sobolewskiego do Zastępca dyrektora Departamentu Organizacji Ochrony Zdrowia MZ Beaty Rorant.
Minister Arłukowicz powołując się na ten list zarzucił, że należący do Porozumienia Zielonogórskiego świadczeniodawcy zażądali całkowitego zniesienia wskaźnika onkologicznego, prawa do zamykania przychodni w dowolnych dniach oraz odpłatności przez pacjentów za „przekroczenie progu przychodni”…
Faktem jest, iż punkt 15 pisma zawierał propozycję zniesienia wskaźnika wykrywalności nowotworów przez lekarza POZ, jednak była to tylko propozycja wynikająca z obawy przed wspomnianymi restrykcjami wobec lekarzy, którzy kierowaliby zbyt wielu pacjentów na badania onkologiczne.
Odnośnie „zamykania przychodni w dowolnych dniach” propozycja w punkcie 3 wspomnianego listu brzmi: Wprowadzenie możliwości skrócenia godzin pracy, lub całkowitego zamknięcia podmiotu leczniczego przez określoną liczbę dni w roku po wcześniejszym zgłoszeniu do NFZ (choroba, szkolenie, specyficzne dni w roku np. Wigilia, Wielki Piątek). Tu minister nie wspomniał, iż wielu świadczeniodawców prowadzi swoje praktyki samodzielnie a często znalezienie zastępstwa w ich rejonie jest prawie niemożliwe. Nie wspomniał także, iż wskutek jego polityki wobec podstawowej opieki zdrowotnej maleje liczba specjalistów medycyny rodzinnej.
W punkcie 23 pisma pada propozycja: Wprowadzenia regulatora popytu na usługi medyczne poprzez tzw. „drobne” współpłacenie pacjentów celem wyeliminowania nadużywania ilości wizyt pacjentów u lekarzy (często bez medycznego uzasadnienia). Minister nie wspomniał, że pomysł współpłacenia był także jedną z propozycji Platformy Obywatelskiej, gdy partia ta przedwyborczo kokietowała świadczeniodawców Porozumienia Zielonogórskiego a nawet sięgnęła po ówczesnego prezesa Federacji, mianując go Wiceministrem Zdrowia. Wówczas Bartosz Arłukowicz był jeszcze w SLD i surowo oceniał Platformę Obywatelską, a zwłaszcza rząd Donalda Tuska i swoją resortową poprzedniczkę, Ewę Kopacz… Należy dodać, iż system współpłacenia sprawdził się w czeskiej służbie zdrowia.
Oczywiście minister nie wspomniał, że pismo to zawierało np. także postulaty: 17. Wprowadzenia do ustawy o świadczeniach zdrowotnych dobrowolności umów wieloletnich w zakresie POZ; 18. Ustalanie ogólnych warunków umów metodą negocjacyjną a nie konsultacyjną; 19. Wprowadzenie do umów pomiędzy NFZ a świadczeniodawcą reguły, że w trakcie obowiązywania tej umowy jej zapisy nie mogą być zmieniane bez zgody obu stron, a także zapewnienie, że zapis taki będzie w kolejnych, zmienianych przez Ministra Zdrowia, rozporządzeniach o Ogólnych Warunkach Umów.
Dokument 3. - Protokół ze spotkania przedstawicieli Federacji Porozumienie Zielonogórskie i Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce z wiceministrem Zdrowia i Prezesem NFZ w dniu 17 grudnia 2014 roku.
To dokument zawierający uzgodnienia i rozbieżności Minister cytuje z niego wyłącznie zaproponowane przez niego stawki, które wykorzystał do porównania z wyższymi stawkami przedstawionymi mu przez negocjatorów Federacji Porozumienie Zielonogórskie podczas rozmów w dniu 29 grudnia. Stawkami wynikającymi z racjonalnych obliczeń, którymi próbował tego samego dnia manipulować podczas konferencji prasowej.
Dokument 4. – Wytyczne postępowania Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie z dnia 28 grudnia 2014 roku.
Dokument ten powstał w przededniu rozmów ostatniej szansy w wyniku nieprzejednanej postawy ministra Arłukowicza podczas poprzednich negocjacji. Nie był on tajemnicą podobnie jak rozlepiane na drzwiach federacyjnych praktyk informacje ostrzegające pacjentów o możliwości niepodpisywania umów z NFZ. Nie wynikał z nieszczerych intencji lecz udowadniał determinację członków Federacji Porozumienie Zielonogórskie i określał wyraźne zasady ewentualnego protestu. To oczywiste, że w przypadku kompromisu, do którego byli gotowi negocjatorzy Federacji, wytyczne stałyby się nieaktualne.
Dokument 5. - Informacja o liczbie i terminach spotkań z przedstawicielami „Porozumienia Zielonogórskiego”.
Wynika z niego, że w sprawie swoich pomysłów minister po raz pierwszy spotkał się z ekspertami Porozumienia Zielonogórskiego 15 maja a następnie całymi miesiącami ich unikał, choć wielokrotnie składali mu propozycje konsultacji i wskazywali na niedoróbki jego projekcje. Po raz drugi spotkał się z nimi dopiero 8 października a następnie 4, 6 12 i 26 listopada. Tempo spotkań, których tematem według ministra, miało być „podjęcie działań nad rozwiązaniami systemowymi, mającymi na celu poprawę dostępności do świadczeń onkologicznych” przyspieszyło dopiero 20 dni przed końcem roku – odbyły się 11, 15, 17, 20 i 29 grudnia. W sześciu z wszystkich wymienionych spotkań uczestniczyli także przedstawiciele Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, którzy również krytycznie odnosili się do wielu zapisów projektu ministra. Większość z uwag została przez niego zignorowana.
Co może zrobić minister?
W aktualnej sytuacji można przewidywać kolejne działania ministra, który uwierzy w swoje talenty w manipulowaniu ludźmi, które kiedyś udowodnił w programie „Agent” a także zdolnością poruszania się krętymi ścieżkami kariery politycznej.
Przede wszystkim, cynicznie wykorzystując nadzieję chorych, będzie gloryfikować swój polityczny pomysł reformy systemu ochrony zdrowia w Polsce, jako przełomowy i genialny, a wszelką krytykę niedopracowanych przepisów tłumił przy pomocy rządowych propagandzistów. Szumnie zapowiadane zmiany mają przecież kapitalne znaczenie w nadchodzących wyborach…
Teraz, wykorzystując zasadę „dziel i rządź”, będzie starał się skłócić pacjentów i lekarzy rodzinnych. Tak, jak próbował robić to w środowisku medycznym, szczując jednych specjalistów na drugich.
Bedzie wmawiał obywatelom, że protestujący świadczeniodawcy postępują wbrew przysiędze Hipokratesa i powinni przystać na jego dyktat, który nazwie korzystną propozycją. Oczywiście nie wspomni, że członkowie Porozumienia Zielonogórskiego to prywatni przedsiębiorcy, którzy kontraktowo udzielają świadczeń pacjentom, bo będąca przedmiotem politycznych rozgrywek publiczna służba zdrowia nie jest w stanie zapewnić tego sama. Nie muszą więc podpisywać umów, które będą dla nich niekorzystne. I z roku na rok coraz bardziej ich uderzają po kieszeni.
Minister będzie również próbował burzyć jedność samej Federacji wmawiając, iż negocjujące w interesie związkowców kierownictwo prowadzi niejasne interesy. A przecież powinien znać przepisy i wiedzieć, iż przedsiębiorcy mogą zawierać spółki a możliwość wstąpienia do powstającej dopiero „Polskiej Grupy Medycznej” ma prawo każdy członek Porozumienia Zielonogórskiego.
Wraz z ministrem Neumanem będą wykorzystywać ten motyw jawiąc się jako nieskazitelni obrońcy dobra pacjentów i publicznych finansów. Bo kto tam, w takim momencie będzie skupiał się na rozliczaniach „kilometrówek” albo podejrzeniach o lobbowanie…
Następnie na protestujących świadczeniodawców z Federacji naśle kontrole.
Co powinien zrobić minister?
Jeśli Państwo Polskie nie jest w stanie zapewnić swoim obywatelom konstytucyjnego prawa do opieki zdrowotnej w publicznej służbie zdrowia, to powinno umieć dogadać się ze świadczeniodawcami prywatnymi negocjując warunki, a nie je narzucając na zasadzie „propozycji nie do odrzucenia. Kazać, to minister może własnym pracownikom. Oczywiście też w granicach prawa.
Tak przynajmniej jest w cywilizowanych krajach.
(***)