Od 2015 roku z uwagi na przypadający 22 września Międzynarodowy Dzień Świadomości Przewlekłej Białaczki Szpikowej, Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców wraz z partnerami: Fundacją Dawców Komórek Macierzystych Szpiku i Centrum Medycznym Luxmed organizuje co roku akcję pod hasłem „Profilaktyka Po Lubelsku”. W ramach akcji związkowe przychodnie pobierają krew swoim pacjentom na profilaktyczne badanie morfologii. Odbywa się też rejestracja potencjalnych dawców komórek macierzystych szpiku.
Po co to robimy?
O tym najlepiej opowiada osoba, która brała nie tylko czynny udział w rejestrowaniu dawców, ale sama została faktycznym dawcą.
Udało nam się porozmawiać z Panią Ewą Olszowy.
Jak dawno zarejestrowała się Pani jako potencjalny dawca komórek macierzystych szpiku?
To było 3 lata temu. Przychodnia Góra-Med w Górze Puławskiej, w której pracowałam w rejestracji, brała udział w akcji „Profilaktyka Po Lubelsku”. W ramach tej akcji rejestrowaliśmy dawców komórek macierzystych szpiku. Ja też się zarejestrowałam.
Co było impulsem, żeby to zrobić?
Fakt, że nie było mnie w bazie dawców, a byłam przekonana, że jestem. 10 lat temu moja siostra zachorowała na ostrą białaczkę. Wtedy zetknęłam się z problemem, o którym wcześniej nie miałam pojęcia. Stan siostry był ciężki. Lekarze podjęli decyzję o przeszczepie komórek macierzystych szpiku. Byłam badana jako potencjalny dawca dla siostry. Niestety, okazało się, że mimo pokrewieństwa, nie mogę nim zostać. Wkrótce udało się znaleźć bliźniaka genetycznego mojej siostry. Radość rodziny była ogromna. Pojawiła się szansa ratunku. Przed przeszczepem dawca się wycofał. Nie chcę opowiadać o tym, co wtedy czuliśmy. Moja siostra wygrała walkę z rakiem. Po badaniach, które miałam wykonane jako potencjalny dawca dla mojej siostry, byłam przekonana, że jestem na liście dawców komórek macierzystych szpiku. Dopiero w trakcie akcji prowadzonej przez moją przychodnię okazało się, że tak nie jest. Dlatego zarejestrowałam się 3 lata temu, a nie wcześniej.
A kiedy się Pani dowiedziała, że może Pani zostać dawcą faktycznym?
Jesienią ubiegłego roku dostałam informację, ale karmiłam dziecko. Do wykonania badań przed procedurą oddawania komórek macierzystych szpiku trzeba na miesiąc odstawić dziecko od piersi. Zadeklarowałam, że na pewno do tego czasu przestanę karmić, ale okazało się, że moja obietnica nie wystarczy. Konieczne jest, żebym faktycznie zakończyła karmienie. Podobno zdarzały się przypadki, kiedy kobiety karmiące zakwalifikowane jako dawcy decydowały się na zaprzestanie karmienia, a przed rozpoczęciem badań, zmieniały decyzję. Nie przestawały karmić i wycofywały się jako dawca. Pojawienie się szansy, a potem jej zabranie to dramat dla pacjenta i jego rodziny. Rozumiem zaostrzenie procedur, bo sama takiego dramatu doświadczyłam.
Podjęła Pani tą decyzję od razu, czy potrzebowała Pani czasu do namysłu?
Decyzję podjęłam od razu, ale nie byłam wolna od niepokoju. Pierwszym problemem było odstawienie dziecka od piersi. W konsekwencji miało to bardzo dobry skutek, bo dziecko było już duże, a ta sytuacja była impulsem, żeby karmienie zakończyć.
Jak wyglądało przygotowanie do pobrania komórek macierzystych szpiku?
W Instytucie Hematologii w Warszawie miałam wykonane bardzo szczegółowe badania. Chodzi o to, by dawca nie przekazał biorcy oprócz komórek macierzystych szpiku jakiejś choroby. Badania wypadły dobrze. Nadawałam się na dawcę. Przed pobraniem podawano mi czynnik wzrostu komórek macierzystych szpiku. Były to ampułkostrzykawki do podawania podskórnego. W taki sam sposób chorzy na cukrzycę podają sobie insulinę. Po podaniu czynnika wzrostu mój organizm produkował dużo komórek macierzystych szpiku.
Odczuwała Pani lęk przed niewiadomą?
Przed niewiadomą zawsze odczuwa się lęk, to chyba normalne. Ale niepokój towarzyszył mi tylko do momentu, kiedy znalazłam się w Instytucie Hematologii. Tam zostałam otoczona taką serdecznością i opieką, że wszystkie obawy zniknęły. Personel był gotów odpowiedzieć na każde moje pytanie, cały czas czułam wsparcie. Pobyt ten wspominam fantastycznie ze względu na ludzi, z którymi miałam kontakt.
Proszę opowiedzieć o zabiegu pobrania komórek macierzystych szpiku.
Samo pobranie komórek macierzystych szpiku przebiegało podobnie do pobierania krwi, tylko trochę dłużej. Leżałam wygodnie 2-3 godziny. Miałam założone dwa wkłucia, do obu rąk. Jednym pobierana była krew, a drugim wracała do mnie po odfiltrowaniu komórek macierzystych. Okazało się, że biorcy, dla którego były przeznaczone nie wystarczy jedna porcja. Należało pobrać ode mnie komórki macierzyste również następnego dnia. Miałam w Warszawie zostać przez dobę. Zaproponowano mi opłacenie hotelu i wyżywienia. Aktualnie mieszkam niedaleko Warszawy i ze względu na dzieci tą noc spędziłam w domu nie korzystając z hotelu. Jednak poczułam się bardzo zadbana i byłam pod wrażeniem poziomu organizacji. Następnego dnia pojawiłam się w Instytucie Hematologii i oddałam drugą porcję komórek macierzystych szpiku.
Czy wie Pani komu uratowała Pani życie?
Wiem, że jest to 26-letni Włoch.
Co Pani czuje po podzieleniu się kawałkiem siebie z innym człowiekiem?
Cieszę się. Po doświadczeniach z chorobą mojej siostry, wiem, co znaczy dla chorego i jego rodziny szansa na wyleczenie raka. To jak odwołanie wyroku.
A gdyby znowu zadzwonił telefon, że jest kolejny biorca?
Takie pytanie padło z Fundacji DKMS. Udzieliłam odpowiedzi, że tak. Ale powtórnie dawcą mogę być dopiero po dwóch latach od pobrania. Takie są zasady. Drugi raz będzie znacznie łatwiej. Nie będzie niewiadomej i związanego z tym niepokoju.
Co by Pani powiedziała osobom, które spełniają kryteria i nie są jeszcze zarejestrowane jako dawcy komórek macierzystych szpiku?
Kiedy podczas akcji „Profilaktyka Po Lubelsku” rejestrowałyśmy dawców komórek macierzystych szpiku, zauważyłam jak mała jest świadomość problemu. Rozumiem to, bo do momentu choroby mojej siostry sama nic nie wiedziałam na temat białaczek, ich leczenia i komórek macierzystych. Ludzie nie wiele wiedzą i boją się. Pokutuje mit, że komórki macierzyste szpiku pobiera się z kręgosłupa. Wiele osób boi się, że po ukłuciu w kręgosłup mogą wylądować na wózku inwalidzkim. Podczas akcji tłumaczyliśmy, że w 80% komórki macierzyste szpiku pobiera się z krwi. W 20% pobiera się przez ukłucie w kolec biodrowy. Nikt nie kłuje kręgosłupa. A ukłucie w kolec biodrowy jest w znieczuleniu ogólnym i wprawdzie wymaga trzydniowej hospitalizacji, to po zabiegu jedyny dyskomfort to bolesność w miejscu wkłucia przez trzy dni, jak po niewielkim stłuczeniu. Nie wszystkich udało się przekonać. W kwestii świadomości jest bardzo dużo do zrobienia.
Rozmawiała Małgorzata Stokowska-Wojda.
Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców
ul. Zbigniewa Herberta 14
20-468 Lublin