Dyżury lekarskie to nie to samo co godziny nadliczbowe i nie należą się za nie dodatkowe wypłaty z tytułu tych godzin - przesądził w czwartek Sąd Najwyższy. Wskazał zarazem, że za naruszanie przez pracodawcę europejskiej dyrektywy o czasie pracy można dochodzić roszczeń od Skarbu Państwa, czy ZOZ- ów.
W całej Polsce trwa wiele procesów, w których lekarze domagają się, by ich dyżury liczyć jako nadgodziny, co jest korzystniejsze od wypłat za dyżury, bo może wynosić 130, 160, albo nawet 200 proc. stawki godzinowej. Czwartkowa uchwała 7 sędziów SN może stać się zasadą prawną, co oznaczałoby, że będzie wiążąca we wszystkich podobnych sprawach.
Dyżur to nie nadgodziny
Białostocki lekarz Wojciech Gromkowski pozwał swój macierzysty Zakład Opieki Zdrowotnej o wynagrodzenie za godziny nadliczbowe na dyżurach - wyliczył je na ok. 30 tys. zł. Powoływał się na dyrektywę europejską w sprawie czasu pracy, z czego wywodził, że szpital powinien mu za nie zapłacić, by w ten sposób - jak mówił w czwartek - ukarać szpital za niewłaściwą organizację pracy i świadome zatrudnianie zbyt małej liczby lekarzy obsadzających dyżury. Na dowód tego powiedział, że bezpośrednio po dyżurze chciał odebrać dni wolne, ale odpowiedziano mu, że nie może tego zrobić, bo nie będzie miał kto pracować.
Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał, że należą mu się pieniądze jak za godziny nadliczbowe z tytułu dyżurów, za które nie mógł potem otrzymać czasu wolnego. Sąd wyższej instancji miał wątpliwości co do trafności rozstrzygnięcia SR i zadał pytanie prawne. Rozpatrzył je w czwartek poszerzony, siedmioosobowy skład Izby Pracy i Spraw Publicznych SN.
Pieniądze to nie ekwiwalent wypoczynku
Pełnomocnik szpitala, radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa i reprezentant prokuratury byli zdania, że lekarzowi nie przysługuje prawo dochodzenia dodatkowych roszczeń za godziny nadliczbowe, oprócz tego co zarobił na dyżurach.
- Niedopuszczalne jest zastąpienie ekwiwalentem pieniężnym prawa do wypoczynku - mówił prokurator. Radca reprezentującej pozwany Skarb Państwa Prokuratorii Generalnej zauważył, że gdyby było to dopuszczalne, mogłoby dojść do patologii, bo \"nakręciłoby koniunkturę\" dla chętnych do pracowania zamiast czasu wolnego. - A to naruszałoby dyrektywę o czasie pracy - dodał.
SN uznał, że z dyrektyw europejskich nie można wywodzić prawa do dodatkowego wynagrodzenia za dyżury medyczne tak jak za godziny nadliczbowe - bo nie dotyczą one wynagrodzenia, lecz chronią czas wolny od pracy. Według SN takie uprawnienie nie wynika też z przepisów prawa krajowego. - Taka też jest linia orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu - uzasadniał prezes SN Walerian Sanetra.
Z drugiej strony - jak mówił - w kodeksach karnym i pracy są sankcje wobec pracodawców za naruszanie przepisów BHP (regulujących także sprawę czasu pracy). Wskazał, że dyżur lekarski to specyficzna forma świadczenia pracy, ale czym innym niż praca w godzinach nadliczbowych. Sąd zgodził się z prokuratorem, że nie można zastępować prawa do czasu wolnego ekwiwalentem pieniężnym. - To tak, jakby zamiast odzieży ochronnej wypłacać pieniądze, nie przeznaczone na taką odzież - nie chroniłoby to we właściwy sposób bezpieczeństwa i higieny pracy - dodał sędzia Sanetra.
Lekarze nie wyjdą z sądu
SN wskazał, że istnieją inne możliwości dochodzenia roszczeń za niespełnianie norm czasu wolnego. Sąd wyliczał: możliwość dochodzenia zadośćuczynienia od Skarbu Państwa za niewłaściwe wdrożenie do polskiego prawa europejskiej dyrektywy o czasie pracy (bo nie zapobiegła sytuacjom z dyżurami) - co wymaga udowodnienia, że lekarz poniósł szkodę, a także możliwość dochodzenia zadośćuczynienia za naruszenie przez pracodawcę dóbr osobistych jak godność, czy zdrowie. Można też - wskazywał sąd - dochodzić w sądzie, że pracodawca naruszył prawo wspólnotowe (sądy mają obowiązek stosować także prawo europejskie).
- No to nie będziemy wychodzić z sądu - mówili liczni lekarze będący w podobnej sytuacji jak Wojciech Gromkowski i byli zainteresowani losem jego sprawy. Skrzętnie notowali szczegóły uzasadnienia uchwały SN.
Radca Prokuratorii Generalnej w rozmowie z dziennikarzami przekonywał, że lekarze, którzy będą dochodzić zadośćuczynień od Skarbu Państwa będą musieli przekonująco udowodnić, że odnieśli istotny uszczerbek na zdrowiu. Był sceptyczny, czy tak samo skuteczne byłoby np. powołanie się na rozpad rodziny wynikły z ciągłej pracy na dyżurach. - W każdym razie jest wiele możliwości - mówili lekarze.
www.gazeta.pl
Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców
ul. Zbigniewa Herberta 14
20-468 Lublin