Wirus ptasiej grypy pokonał ostatnią barierę, która chroniła nas przed epidemią. Potwierdzono pierwszy przypadek przeniesienia się tej choroby między ludźmi. Dotąd znane były jedynie przypadki zarażenia się wirusem od zwierząt. Informację przynosi najnowsze wydanie \"New England Journal of Medicine\", potwierdziło ją również tajlandzkie Ministerstwo Zdrowia. Przypadek nie jest nowy - chodzi o śmierć dwóch osób we wrześniu ubiegłego roku. Zmarły one na ptasią grypę w Tajlandii. \"Rzeczpospolita\" informowała o podejrzeniach, że jest to prawdopodobnie pierwszy przypadek przeniesienia się wirusa ptasiej grypy H5N1 z człowieka na człowieka. Wszystkie zarejestrowane wcześniej przypadki zakażeń to efekt kontaktu zakażonych zwierząt z ludźmi. Przypomnijmy - we wrześniu ubiegłego roku 11-letnia dziewczynka mieszkająca ze swoją ciotką na wsi zaraziła się ptasią grypą od zwierząt - kur hodowanych w gospodarstwie rolniczym. Dziewczynka spała i bawiła się w miejscu, gdzie przebywały również ptaki. W wyniku przeniesienia się wirusa, u dziecka wystąpiły charakterystyczne objawy - ból gardła, kaszel i wysoka gorączka. Dziewczynka trafiła do szpitala, gdzie odwiedziła ją jej matka. Kobieta nie miała styczności z ptakami - mieszkała w Bangkoku. Dziecko zmarło po dwóch dniach. Kobieta, u której również wystąpiły objawy ciężkiej grypy, zmarła po tygodniu. Hospitalizowana została również ciotka - ją udało się lekarzom uratować. Już w ubiegłym roku lekarze podejrzewali, że chodzi o przeniesienie wirusa ptasiej grypy H5N1 z człowieka na człowieka. Testy laboratoryjne potwierdziły, że w organizmach dorosłych kobiet obecny był wirus. \"Jesteśmy przekonani, że najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tych trzech przypadków jest to, iż wirus ptasiej grypy przeniósł się z dziewczynki na matkę i ciotkę\" - napisał w \"New England Journal of Medicine\" prowadzący analizy dr Kumnuan Unguchusak. \"Przypadek przeniesienia się wirusa H5N1 z człowieka na człowieka jest naszym największym zmartwieniem\" - uważa dr Unguchusak. W ubiegłym roku wirus ptasiej grypy zaatakował co najmniej 44 osoby w Azji. Zmarły 32. Niebezpieczeństwo było jednak ograniczone do ludzi mających bezpośredni kontakt ze zwierzętami. Naukowcy najbardziej obawiają się jednak tego, że wirus ptasiej grypy zainfekuje człowieka zarażonego również zwykłą, ludzką grypą. Wtedy wirusy mogą wymienić się materiałem genetycznym, co sprawi, że śmiertelnie niebezpieczny wirus H5N1 zyska umiejętność przenoszenia się między ludźmi - bez pośrednictwa zwierząt. To zaś w sposób nieunikniony musi doprowadzić do epidemii lub nawet pandemii grypy spowodowanej zupełnie nową odmianą wirusa. Do takiej rekombinacji genów może również dojść w organizmach zwierząt, np. świń. Naukowcy przypuszczają, że do przeniesienia się wirusa ptasiej grypy z człowieka na człowieka mogło dochodzić już wcześniej, jednak takie przypadki nie zostały zarejestrowane - prawdopodobnie dlatego, że nie spowodowały śmierci pacjenta. \"Trochę uspokaja nas myśl, że po zdarzeniu w Tajlandii nie zarejestrowano żadnych kolejnych podobnych przypadków - napisał dr Unguchusak. - Jednak jeżeli H5N1 nadal będzie występował w regionie, w którym żyje 30 proc. światowej populacji, jest bardzo prawdopodobne, że do takich zdarzeń będzie dochodziło coraz częściej\". \"To bardzo ważne spostrzeżenie, prowadzące ku konkluzji, której wszyscy chcielibyśmy uniknąć - ten wirus może przenosić się między ludźmi. To sprawia, że czuję ciarki na plecach. Co prawda, w tym przypadku nie doszło do epidemii, ale przestrzegam przed nadmiernym optymizmem\" - skomentował w BBC wyniki analiz prof. John Oxford, wirusolog z londyńskiego Queen Mary\'s School of Medicine. Piotr Kościelniak Rzeczpospolita