Lubelscy aptekarze chcą ograniczyć nieuczciwą ich zdaniem konkurencję i żądają wprowadzenia cen minimalnych na leki. Podobną akcję rozpoczęły izby aptekarskie w całym krajuNasi aptekarze twierdzą, że w Lublinie zacznie się wojna cenowa. - Chodzi o akcje promocyjne, które pozwalają pacjentom kupić leki za jeden grosz - mówi Krzysztof Przystupa, prezes Lubelskiej Izby Aptekarskiej.Takie promocje w Lublinie robi na razie tylko jedna z sieciowych Euroaptek. Za jeden grosz można tam kupić m.in. insulinę.- Lek za grosz to korzystna oferta, niektórzy ludzie zaczynają kupować znacznie więcej, niż potrzebują. Nie zdają sobie sprawy, że Narodowy Fundusz Zdrowia dopłaca do tego leku np. 100 zł [w rzeczywistości NFZ dopłaca tyle samo do leku bez względu na to za ile dana apteka go sprzedaje - red.]. Pacjent całości zapasów nie wykorzysta, część wyrzuci do kosza. Takie promocje, to drenaż publicznych pieniędzy - dodaje Przystupa.Farmaceuci boją się, że wkrótce i inne placówki w mieście zdecydują się obniżać cenę medykamentów. Tak było w ubiegłym roku w Opolu, gdzie sprzedaż leku po promocyjnej cenie rozpoczęły trzy apteki, a ostatecznie o pacjenta walczyło w ten sposób 28. - To był tylko jeden miesiąc, a refundacja leków kosztowała nas 1,5 mln zł więcej, niż zakładała prognoza - informuje Robert Urbańczyk, naczelnik wydziału gospodarki lekami NFZ w Opolu. Ludzie kupowali po prostu więcej niż było im potrzebne skuszeni promocjami. Według Przystupy może dojść do sytuacji, gdy w NFZ przed końcem roku wyczerpią się środki na refundację leków.- Teoretycznie to możliwe. Co prawda jeden lekarz może wypisać na recepcie jedynie dwumiesięczny zapas leku, ale pacjenci mogą pójść po kolejną receptę do kogoś innego - przyznaje Elżbieta Lasota, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału NFZ. - Ale nie wierzę w gwałtowną zapaść finansową funduszu - dodaje.Naczelna Izba Aptekarska rozpoczęła w całym kraju akcję informacyjną. - Są takie regiony w kraju, gdzie apteki nie tylko proponowały leki za grosz, ale jeszcze dorzucały do nich budzik czy czekoladę. To działa na ludzi. Kupują lekarstwa, mimo że ich nie potrzebują - potwierdza Marcin Piskorski z biura prasowego Naczelnej Izby Aptekarskiej.- Zwróciliśmy się do ministra zdrowia w tej sprawie i czekamy na regulacje prawne na rynku leków. Najważniejsze wydaje się ustalenie cen minimalnych - dodaje.W ubiegłym roku lubelski NFZ na refundację leków wydał 328 mln zł, w 2005 wyda więcej - prawie 340 milionów.(
www.gazeta.pl)