Początek roku był wyjątkowo trudny dla lekarzy zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim. Poważne problemy zaczęły się 29.12. 2014 roku, gdy Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz zerwał rozmowy i zapowiedział, że ich nie podejmie.
Tymczasem umowy, które zaproponował lekarzom, były nie do przyjęcia. Obowiązywać miały bezterminowo, z nieokreślonym trybem wypowiedzenia, przy czym Prezes NFZ i Minister Zdrowia mogli zmienić ich zapisy w każdym momencie i w dowolny sposób.
Odpowiedzią PZ na wprowadzenie niewolniczego traktowania była odmowa podpisania tych umów. W konsekwencji wiele poradni POZ drugiego i piątego stycznie nie pracowało. W związku z tym, podczas wielokrotnie powtarzanych w telewizji i radiu konferencji prasowych, Bartosz Arłukowicz kipiąc nienawiścią dopuszczał się insynuacji i rzucał obelgi pod adresem niepokornych. Za wszelką cenę chciał ich przestraszyć… Przede wszystkim podważając ich wiarygodność zawodową wśród pacjentów.
Nie udało się. Ale jak czas pokazał, nie tylko ministra ale także innych przedstawicieli środowisk lekarskich, nie stać na przyzwoite zachowanie. Zwłaszcza, gdy wymaga ono cywilnej odwagi.
Lekarz Bartosz Arłukowicz, wypowiadając się o lekarzach biorących udział w proteście, niewątpliwie uciekał się do obelg. O nadinterpretacji nie może być mowy, inwektywy były jednoznacznie rozumiane nie tylko przez adresatów ale i osoby postronne.
„Publiczne naruszanie godności zawodu lekarza i podważanie zaufania do zawodu lekarza” jest przewinieniem opisanym w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Lekarz, który się tego dopuszcza, powinien się liczyć z konsekwencjami. Ocena jest w gestii Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Osoby, którą środowisko lekarzy powinno uznawać za autorytet i oczekiwać od niej bezkompromisowych ocen zachowań negatywnych a zwłaszcza szkodzących temu środowisku.
Na medialne wypowiedzi lekarza Arłukowicza wpłynęła skarga do szczecińskiego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej profesora Jacka Różańskiego - lekarza. I co? Odmówił on nawet wszczęcia postępowania wyjaśniającego…
Ale nie tylko odmowa wyjaśnienia tej sytuacji jest zadziwiająca. Jeszcze bardziej dziwi uzasadnienie tej decyzji - Bardzo istotnym argumentem, jest „funkcja Ministra Zdrowia piastowana przez skarżonego lekarza Bartosza Arłukowicza” - podkreślił Rzecznik. Pozwala to podejrzewać, iż oprócz racji kodeksowych, istnieją dla niego także jakieś racje pozakodeksowe. Jakie i dlaczego ważniejsze? Tego Rzecznik nie sprecyzował.
W tym samym uzasadnieniu znajduje się cytat z Kodeksu Etyki Lekarskiej: „Lekarze powinni sobie wzajemnie okazywać szacunek (…), a szczególnie lekarz nie powinien dyskredytować innego lekarza w jakikolwiek sposób”.
Tymczasem lekarz Arłukowicz mówił wprost: „Lekarze Porozumienia Zielonogórskiego są szantażystami, którzy wzięli pacjentów jako zakładników, zostawili swoich pacjentów i zamknęli przed nimi drzwi przychodni”. (Wszyscy pamiętamy te słowa, bo media powtarzały je ciągle).
Jednak, według Szczecińskiego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, wypowiedzi te „nie dotyczyły w żadnym aspekcie dyskredytacji działalności zawodowej lekarzy Porozumienia Zielonogórskiego” (Sic!).
Mało tego - Rzecznik twierdzi, że ujęty w Kodeksie Etyki Lekarskiej zakaz „dyskredytowania” innego lekarza nie może być zakazem absolutnym. Bo w tej sytuacji żaden lekarz nie miałby prawa do wypowiedzi mającej najlżejszy choćby wydźwięk krytyczny wobec innego lekarza.
Ciekawa to interpretacja. Uprawnia także do głębszych refleksji nad koniecznością powoływania w przyszłości również Niedorzeczników Odpowiedzialności Zawodowej…
Temida, precyzyjnie ważyła winy na szali wagi sprawiedliwości, co gwarantowało uczciwy wyrok. Szczeciński Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej nie zważył winy skarżonego, bo oczywistym jest, że jej rozmiary są znaczne. Nie ważąc winy lekarza Arłukowicza, nie musiał się odważyć na konflikt z Ministrem Zdrowia. Nie wystarczy mieć wagę. Należy jeszcze mieć odwagę.
Małgorzata Stokowska - Wojda
Lubelski Związek Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców
ul. Zbigniewa Herberta 14
20-468 Lublin