Miasto stanie niedługo przed dylematem: sprzedać lokale zajmującym je dziś lekarzom czy handlować nimi na wolnym rynku i zarobić większe pieniądze. Po prywatyzacji publicznych przychodni pod koniec lat 90. w budynkach miejskich ulokowały się placówki prywatne utworzone przez lekarskie spółki. Za leczenie pacjentów płaci im Narodowy Fundusz Zdrowia. Uchwała rady miasta z 2006 roku pozwala im na pierwszeństwo wykupu zajmowanych lokali po cenach rynkowych, bez przetargu. Do dziś do ratusza wpłynęło 25 takich wniosków. Prezydent miasta Adam Wasilewski wszystkie odrzucił.
- Nie ma pewności, że w budynkach będzie się dalej leczyć, a gmina ma obowiązek zagwarantować mieszkańcom podstawową opiekę medyczną - uzasadnia Andrzej Wojewódzki, dyrektor wydziału gospodarowania mieniem urzędu miasta.
A leczyć chcą np. lekarze w przychodni przy ul. Weteranów 46. Placówka była pierwszą, która została sprywatyzowana w 1999 roku. - Od tamtej pory ze swoich środków remontujemy budynek. W 2003 roku wydaliśmy prawie 70 tys. zł, dzięki czemu odnowiliśmy pół przychodni. Bezskutecznie staramy się o to, aby miasto odgrzybiło nam piwnicę - mówi dr Anna Kępa, kierownik praktyki lekarza rodzinnego. - Każdy lokator ma obowiązek dbać o swoje mieszkanie, wymieniać zużyte wyposażenie itd., ale nie przeczę, że lekarze zainwestowali - przyznaje Artur Cichoń z Zarządu Nieruchomości Komunalnych, który odpowiada za remont tzw. części wspólnych: okien, elewacji czy dachów.
Obecnie stawka za metr kwadratowy lokalu wynajmowanego przez przychodnie od miasta to 5,5 zł. - Jest niska, ale trudną ją porównywać z innymi, bo takie budynki są specyficzne. Mają np. podjazdy dla niepełnosprawnych czy specjalne windy - uważa Artur Cichoń. Mimo niskiego czynszu przychodnia przy ul. Weteranów odprowadza rocznie do budżetu miasta ok. 130 tys. zł.
- W całym mieście w budynkach komunalnych działa ponad sto gabinetów - zauważa Artur Cichoń i dodaje: - Nie sprzedaje się kury znoszącej złote jajka.
Klub radnych PiS chce nakłonić prezydenta, by umożliwił sprzedaż lokali lekarzom na warunkach preferencyjnych, z upustem. - Przez lata dzięki nakładom finansowym i dobrej pracy stworzyli markę, która przyciąga pacjentów - ocenia Piotr Kowalczyk, przewodniczący klubu radnych PiS w radzie miasta.
- Cała ta sprawa to naciski lobby lekarskiego - mówi "Gazecie" jeden z miejskich urzędników. Wskazuje, że wśród radnych PiS jest dwóch zainteresowanych: lekarzami są Piotr Dreher (przewodniczący rady miasta) i Wioletta Szafrańska (pracuje w przychodni przy ul. Nałkowskich). - Nie robimy nic pod siebie. Jeśli lekarze pójdą na swoje, to będzie im zależało, żeby inwestować w lokale, bo podniosą tym samym standard usług i przyciągną klientów - odpowiada Dreher.
- Sprzedaż odbędzie się po cenach ustalonych przez rzeczoznawcę, ale kupić będzie można nie same pomieszczenia, tylko całe nieruchomości, łącznie z przylegającymi gruntami - zastrzega dyrektor Wojewódzki. - I tak nie pozbędziemy się wszystkiego, np. budynku przychodni przy ul. Hipotecznej - dodaje.
Karol Adamaszek