wyłudzenie 25 mln zł kredytów z IV oddziału Banku Pekao SA oskarżył prokurator właścicieli dwóch powiązanych ze sobą spółek. Okazuje się, że Elżbieta Fałdyga, ówczesna dyrektor banku, zasiadała w Radzie Nadzorczej jednej z nich. Dziś jest dyrektorem NFZ w Lublinie.Akt oskarżenia przeciw czterem szefom spółek "Agromilex" oraz "Olitoria" trafił do Sądu Rejonowego w Lublinie. Spółki prowadziły Zakład Przetwórstwa Owoców i Warzyw w Bronisławowie Dużym pod Łukowem. W czasie pierwszego śledztwa policja zgromadziła obszerną dokumentację, która dała podstawę do rozpoczęcia drugiego. - Dotyczy ono nieprawidłowości popełnionych przez bank - mówi Lesław Kwiatkowski z chełmskiego wydziału Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Gromadzimy dokumentację oraz opinie biegłych z bankowości, które pozwolą ustalić, którzy pracownicy banku nie dopełnili swoich obowiązków lub przekroczyli kompetencje.Sprawa jest zagmatwana i wielowątkowa. Policja i prokuratura mają twardy orzech do zgryzienia. Śledztwo trwa od września ubiegłego roku. Obejmuje lata 1998-2001. Kierownicze funkcje w IV oddziale Banku Pekao SA pełniła wtedy Elżbieta Fałdyga, obecna dyrektor oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Lublinie. Była naczelnikiem Wydziału Kredytów. Następnie dyrektorem. Do NFZ, instytucji zarządzającej rocznie 1,7 mld zł publicznych pieniędzy (dane za 2005 rok), przyszła właśnie z tego banku.Policja ustaliła, że spółki wprowadzały bank w błąd. Chcąc uzyskać kredyty, przedstawiały nieprawdziwe dane w dokumentach. Wynikało z nich, że są właścicielami maszyn lub towarów - a nie były. Np. zabezpieczeniem jednego z kredytów był zapas mrożonek i warzyw wartości 8 mln zł. W czasie śledztwa wyszło na jaw, że nigdy go nie było.Bank przyjmował takie zabezpieczenia bez problemu. Dyrektor Fałdyga wystawiała nawet firmom dobre rekomendacje. Mało tego. Od lipca 2001 roku, czyli w czasie, kiedy była dyrektorem banku, zasiadała w Radzie Nadzorczej jednej z nich - "Olitorii". Musiała zatem znać jej sytuację finansową. Ze źródeł policyjnych wynika, że do rady mógł desygnować ją sam bank.Okazuje się, że dla przynajmniej jednej z tych spółek pracował też syn pani dyrektor, Piotr Fałdyga, radca prawny. - Natknąłem się na wydruki księgowe potwierdzające odebranie przez niego wynagrodzenia za wykonane usługi - mówi anonimowo osoba bardzo blisko związana ze spółkami.- Ze względu na dobro obecnego śledztwa nie możemy odpowiedzieć na żadne pytania - powiedział nam Robert Moreń, rzecznik prasowy Banku Pekao SA w Warszawie. •Rozmowa z Elżbietą Fałdygą• Czy jako dyrektor banku wiedziała pani o kredytach udzielanych spółkom? Czy potrzebna była do tego pani opinia?- Miałam wiedzę na ten temat. Opiniowałam kredyty do wysokości, do której pozwalały kompetencje dyrektora oddziału. Wyższe kwoty zatwierdzała centrala banku.• Do jakiej wysokości mogła ich pani udzielać? - Nie pamiętam. To się zmieniało w zależności od roku.• Czy bank, którym pani kierowała, zawinił?- Bank dopełnił wszystkich formalności. Wina leży po stronie spółek, które przedstawiły nam nieprawidłowe dane. Byłam jednym z wielu uczestników procesu kredytowania.• Czy zasiadając w Radzie Nadzorczej kredytowanej przez bank spółki, miała pani świadomość całej sytuacji?- Nie komentuję tej sprawy.• Czy to prawda, że dla oskarżonych spółek pracował pani syn?- Proszę jego o to zapytać.Syn Elzbiety Fałdygi był w ostatnich dniach nieuchwytny. Za to jego matka już na etapie zbierania informacji do artykułu, zareagowała wizytą u redaktora naczelnego Dziennika. Była wyraźnie niezadowolona, że interesujemy się jej przeszłością.Ewa Stępień20. Grudnia 2005 20:21
www.dziennikwschodni.pl